Dżuma - Albert Camus Flashcards

1
Q

Oran

A

“Oran jest zwykłym miastem i niczym
więcej jak prefekturą francuską na wybrzeżu algierskim.
Miasto, trzeba przyznać, jest brzydkie. Wygląda spokojnie i dopiero po pewnym
czasie można zauważyć, co je odróżnia od tylu innych miast handlowych pod wszystkimi
szerokościami. Jakże wyobrazić sobie na przykład miasto bez gołębi, bez drzew i
ogrodów, gdzie nie uderzają skrzydła i nie szeleszczą liście, miejsce nijakie, jeśli już
wyznać całą prawdę? Zmiany pór roku czyta się tylko w niebie.” “ludzie tu się nudzą i
starają się nabrać przyzwyczajeń. Nasi współobywatele dużo pracują, ale zawsze po to,
by się wzbogacić. Interesują się przede wszystkim handlem i zajmują się głównie, jak to
sami nazywają, robieniem interesów. Oczywiście mają również upodobania do prostych
radości, lubią kobiety, kino i kąpiele morskie. Bardzo jednak rozsądnie zachowują sobie
te przyjemności na sobotę wieczór i na niedzielę, usiłując w inne dni tygodnia zarobić
dużo pieniędzy. Wieczorem, po wyjściu z biur, spotykają się o umówionej godzinie w
kawiarniach, przechadzają po tym samym bulwarze albo siadają na swych balkonach.
Pragnienia młodszych są gwałtowne i krótkie, a grzechy starszych nie wykraczają poza
związki amatorów kręgli, bankiety stowarzyszeń i zebrania, gdzie gra się grubo w karty.
Można zapewne powiedzieć, że nie są to osobliwości naszego miasta i że, razem
wziąwszy, wszyscy nasi współcześni są tacy. Bez wątpienia, nic dziś bardziej naturalnego
niż ludzie pracujący od rana do wieczora, którzy potem przy kartach, w kawiarni i na
gadaniu tracą czas, jaki pozostał im do życia. Ale są miasta i kraje, gdzie ludzie od czasu
do czasu podejrzewają istnienie czegoś innego. Na ogół nie zmienia to ich życia. Ale zaznali podejrzeń, a to zawsze jest wygrana.” Ludzie żyją w pośpiechu i bez zastanowienia, nie mają czasu na myślenie o miłości. “Chory czuje się tu bardzo samotny. Pomyślcie więc o
kimś, kto ma umrzeć w pułapce, oddzielony od innych setkami ścian trzeszczących od
żaru, gdy w tej samej chwili cała ludność rozmawia przez telefon lub w kawiarniach o
wekslach, frachtach morskich i dyskontach. Zrozumiecie, jak niewygodna jest śmierć,
nawet nowoczesna, jeśli zjawi się niespodzianie w skwarnym mieście.
“ “Z chwilą gdy nasze miasto zacznie
sprzyjać przyzwyczajeniom, można powiedzieć, że już wszystko jest dobrze. Pod tym
względem życie na pewno nie jest zbyt pasjonujące. Ale przynajmniej nie ma u nas
nieporządku. Toteż nasza ludność, szczera, sympatyczna i aktywna, zawsze budziła w
podróżnych rozsądny szacunek. To miasto, pozbawione malowniczości, roślinności i
duszy, w końcu staje się odpoczynkiem i człowiek zapada tu wreszcie w sen. Należy
jednak dodać, że zaszczepiono je w niezrównanym pejzażu, pośrodku nagiego
płaskowzgórza otoczonego świetlistymi dolinami nad zatoką o doskonałym rysunku.
Można tylko żałować, że miasto zbudowano tyłem do tej zatoki, niepodobna więc
dostrzec morza, którego zawsze trzeba szukać.”

How well did you know this?
1
Not at all
2
3
4
5
Perfectly
2
Q

pojawienie się martwych szczurów w mieście

A

16 kwietnia doktor Bernard Rieux zauważa na klatce schodowej martwe szczury, powiadamia o tym dozorcę Michela, który, oburzony twierdzi, że szczurów w domu nie ma i musi być to jakiś kawał. Żona doktora chora od roku przygotowywała się do podróży do uzdrowiska w górach. Następnego dnia “Rieux, zaintrygowany, postanowił rozpocząć obchód od dzielnic znajdujących się na krańcach miasta, gdzie mieszkali jego najbiedniejsi pacjenci. Śmieci wywo-żono stąd znacznie później i auto, jadąc wzdłuż pro-stych i zakurzonych uliczek, ocierało się o kubły na odpadki pozostawione na skraju chodnika. Przejeżdża-jąc tak jedną z ulic naliczył tuzin szczurów leżących na resztkach jarzyn i brudnych szmatach.
Pierwszego chorego zastał w łóżku, w pokoju wy-chodzącym na ulicę, który służył zarazem za sypialnię i jadalnię. Był to stary Hiszpan o twarzy twardej i po-rytej. W chwili gdy doktor wchodził, chory, na wpół wyprostowany w łóżku, opadł do tyłu usiłu-jąc chwycić chropawy, astmatyczny oddech.
- Cóż, doktorze powiedział podczas zastrzyku wychodzą, widział pan?

  • Tak - powiedziała kobieta - sąsiad znalazł trzy. Stary zacierał ręce.

Wychodzą, widać je we wszystkich kubłach na śmiecie, to głód!

Rieux stwierdził potem bez trudu, że cała dzielnica mówi o szczurach. Skończywszy wizyty wrócił do domu”. Rieux odprowadził żonę do pociągu. “W chwilę potem na dworcu umieszczał ją w wagonie sypialnym. Oglądała przedział.
- Za kosztowne to dla nas, prawda?
- Tak trzeba - powiedział Rieux.
- Co to za historia ze szczurami?
- Nie wiem. To dziwne, ale minie.
Potem powiedział bardzo szybko, że ją przeprasza, że powinien był czuwać nad nią i bardzo ją zaniedbał. Potrząsnęła głową, jakby dając mu znak, by przestał.
Ale on dodał:
- Wszystko pójdzie lepiej, kiedy wrócisz. Zaczniemy na nowo.
- Tak - powiedziała z błyszczącymi oczami zaczniemy na nowo.
W chwilę potem odwróciła się do niego plecami i pa-trzyła przez okno. Na peronie ludzie tłoczyli się i po-trącali. Syczenie lokomotywy dochodziło aż do nich. Zawołał żonę po imieniu i kiedy się odwróciła, zoba-czył, że jej twarz jest zalana łzami.
- Nie - powiedział łagodnie.
Uśmiech wrócił pod łzami, nieco skrzywiony. Ode-tchnęła głęboko:
- Idź, wszystko będzie dobrze.
Przycisnął ją do siebie. I teraz na peronie, z drugiej strony szyby, widział tylko jej uśmiech.
- Proszę cię - powiedział uważaj na siebie
Tego samego dnua Rieux spotkał Raymonda Ramberta (Niski, w sportowym ubraniu, o szerokich ramionach, twarzy zdecydowanej, oczach jasnych i inteligentnych, robił wrażenie czło-wieka, któremu życie służy.), dziennikarza, który chciał dowiedzieć się o stanie sanitarnym Arabów. Doktor odmówił udzielenia informacji, ponieważ nie chciał aby cenzura zataiła jakieś informacje.
“- Tylko takie wypowiedzi uznaję. Nie będę więc panu pomagał wiadomościami, które posiadam.
- To język Saint-Justa - powiedział dziennikarz z uśmiechem.
Rieux odparł nie podnosząc głosu, że nic mu o tym nie wiadomo, ale że jest to język człowieka zmęczone-go światem, który czuje jednak sympatię dla bliźnich i ze swej strony jest zdecydowany nie przystać na nie-sprawiedliwość i ustępstwa.”
“O siedemnastej, kiedy doktor znów szedł do pacjen-tów, spotkał na schodach mężczyznę młodego jeszcze, o ciężkiej sylwetce, o twarzy masywnej i porytej, za-mkniętej szerokimi brwiami. Widywał go niekiedy u hi-szpańskich tancerzy, którzy mieszkali na ostatnim pię-trze w jego kamienicy. Jean Tarrou pilnie palił papie-rosa, przyglądając się ostatnim konwulsjom szczura, który zdychał u jego stóp na stopniu schodów. Spoj-rzał na doktora spokojnie i przenikliwie szarymi ocza-mi, przywitał go i dodał, że pojawienie się szczurów to rzecz ciekawa.

Tak rzekł Rieux ale to w końcu drażni.

W pewnym sensie, doktorze, tylko w pewnym sensie. Nigdy nie widzieliśmy nic podobnego, ot i wszy-stko. Ale uważam, że to ciekawe, tak, na pewno cie-kawe.

Tarrou przeciągnął ręką po włosach, by odrzucić je do tyłu, spojrzał znów na szczura, nieruchomego teraz, potem uśmiechnął się do Rieux.

Tak czy inaczej, doktorze, to przede wszystkim sprawa dozorcy.

Doktor napotkał właśnie dozorcę przed domem; stał wsparty o ścianę obok wejścia, z wyrazem zmęczenia na czerwonej zazwyczaj twarzy.

Tak, wiem rzekł stary Michel do Rieux, któ-ry oznajmił mu o nowym odkryciu. Teraz znajduje się je po dwa lub trzy. Ale to samo jest w innych do-mach.

Wydawał się przygnębiony i zatroskany. Machinal-nym ruchem pocierał sobie szyję. Rieux zapytał go, jak się miewa. Dozorca nie może oczywiście powiedzieć, że źle. Tylko że czuje się nieswój. Jego zdaniem nie jest to cierpienie fizyczne. Te szczury mu dogodziły i wszystko pójdzie lepiej, gdy znikną.”
Następnego dnia Rieux przywiózł matkę z dworca, która miała zająć się domem pod nieobecność żony.
“Była to mała kobieta o włosach przyprószonych sre-brem, o oczach czarnych i łagodnych.

  • Jestem szczęśliwa, że cię widzę, Bernard mó-wiła. Szczury są tu bezsilne.

Rieux przyznał jej rację; to prawda, z nią wszystko wydawało się łatwe”
Doktor powiadomił dyrektora miejskiej służby odszczurzania o sytuacji panującej w mieście. “wszędzie, gdzie gromadzili się nasi współobywatele, szczury leżały stosami w kubłach na śmiecie albo długimi szeregami w rynsztokach. Od tego dnia sprawą zajęła się prasa wieczorna; zapytywała, czy zarząd miejski zamierza działać i jakie pilne środki ma na uwadze, by uchronić obywateli od tego odrażającego najazdu. Zarząd miej-ski nic nie zamierzył i nic nie miał na uwadze, ale za-czął od tego, że zebrał się na posiedzenie, aby się za-stanowić. Polecono służbie odszczurzania zbierać mar-twe szczury co dzień o świcie. Potem dwa wozy służbo-we miały odwozić zwierzęta do zakładu oczyszczania miasta, by je spalić.”
“Sprawy posunęły się tak daleko, że agencja Infdok (informacje, dokumentacja, wszelkie informacje na każ-dy temat) ogłosiła w swoim komunikacie radiowym (bezpłatne informacje), iż tylko w jednym dniu, 25, ze-brano i spalono 6231 szczurów. Ta cyfra, która nada-wała jasny sens codziennemu widowisku, jakie miasto miało przed oczami, wzmogła zamęt. Dotychczas na-rzekano jedynie na zjawisko nieco odrażające. Teraz zauważono, że to zjawisko, którego rozległości nie moż-na było określić ani pochodzenia wykryć, miało w so-bie coś groźnego. Tylko stary astmatyczny Hiszpan za-cierał nadal ręce i powtarzał ze starczą radością: „Wy-chodzą, wychodzą.”

Tymczasem 28 kwietnia Infdok ogłosiła, że zebrano 8000 szczurów i lęk w mieście dosięgnął szczytu. Żą-dano radykalnych środków, oskarżano władze, a ci, co mieli domy nad brzegiem morza, mówili już o tym, by się tam schronić. Ale nazajutrz agencja doniosła, że zjawisko ustało gwałtownie i że służba odszczurzania zebrała nieznaczną tylko ilość martwych szczurów. Mia-sto odetchnęło.”

How well did you know this?
1
Not at all
2
3
4
5
Perfectly